sobota, 7 grudnia 2013

Gender czyli "do czego ten świat zmierza...."

Post zawiera ostrą krytykę. Jeśli jesteś zwolennikiem gender i nie chcesz czytać złych określeń na ten temat, to nie czytaj tego posta.       

      Ostatnio wiele słyszy się w telewizji i internecie o gender. Polecam poczytać, bo sprawa jest ciekawa. Należy zwrócić uwagę, że nie jest to coś co zaistniało "wczoraj". Rzecz ta powstała najpóźniej w latach siedemdziesiątych dwudziestego wieku, ale nie będę tutaj rozpisywał się na temat genezy. 
      Trochę poczytałem o tym i wiem czym dokładnie jest gender. Jak mi zaraz ktoś będzie próbował wmówić, że "nie mam o niczym pojęcia" to nie umie czytać ze zrozumieniem. Zatem jeśli miałbym subiektywnie ocenić gender to zdefiniowałbym to jednym słowem: idiotyzm. Mocne słowo, więc trzeba jakoś się z tego wytłumaczyć. Ręce trochę opadają gdy widzi się do czego świat ten zmierza. Transwestyci, parady równości i biegający Grodzkie po sejmach, ale takie rzeczy przecież Polska zaaplikowała, a nie stworzyła. To problem światowy. Albo ludzie obudzą się i demokracji powiemy "do widzenia", albo wszyscy umrzemy w swojej równości, jednolitości i wszechobecnej tolerancji. Zgadzam się tutaj z kościołem. Taki gender jest bardzo niebezpieczny dla rodziny i nie tylko.
      Gender uczy, że człowiek nie rodzi się mężczyzną/kobietą, ale staje się nią podczas życia. Większość normalnych ludzi już w tym momencie palnęła by się w głowę i stwierdziła, że coś takiego przecież nie może istnieć. Jednak ten świat stał się taaaaaaaaaaaaaki tolerancyjny, że bokiem to każdemu wychodzi. Kobieta i mężczyzna się różnią i to nie tylko psychicznie, ale i fizycznie. Widocznie gender wie lepiej (czas na śmiech). Najstraszniejsze jest to, że istnieją nawet szkoły propagujące gender.
      Nie przejmowałbym się takimi głupotami, ale jest podobnie jak z wegetarianizmem, homoseksualizmem, feminizmem itp. Ludzie chcą stanąć w najwyższym miejscu na ziemi i przez najgłośniejszy megafon krzyknąć "gender to jedyna droga, nikt nie rodzi się kobietą, ani mężczyzną". Słabi psychicznie ludzie mogą mieć wtedy wątpliwości. Żyjemy na świecie z innymi i coraz trudnej o inteligentnych ludzi. Na pewno nie będę za takiego uważał żadnego zwolennika gender.
      O ile wegetarianizm czy homoseksualizm uważam ogólnie za hipokryzję, a znam wielu wegetarian i homoseksualistów/homoseksualistek, którzy są wartościowymi ludźmi to w przypadku gender nie ma wyjątku. Każda osoba, która uwierzy w taką brednie powinna udać do specjalisty. Naprawdę.
      Świat staje się jedną wielką oazą dla mniejszości. Co się stanie gdy mniejszości staną się większościami? Nowe mniejszości będą jeszcze bardziej absurdalne i śmieszne.

A tutaj mądry cytat, który udowadnia, że nie każdy na tym świecie oszalał:

niedziela, 1 grudnia 2013

Opinia o społeczności homoseksualistów


      Co chce osiągnąć homoseksualista: "Chcę być równy ze wszystkimi. Chcę aby to, że mam inne preferencje seksualne nie decydowały o mojej pozycji społecznej, bo co kogo interesuje co robię w domu? "
      Homoseksualiści byli 100 lat temu i 200 lat temu i nikomu nie przeszkadzali, ale ich mentalność (nie tylko ich, ale i feministek, ekologów itd.) jest zwyczajnie śmieszna. Jeśli widzimy kolesia z pióropuszem całującego się z drugim na ulicy to takie ludzie wyrabiają sobie o nich zdanie. Oni sami przyznając się do swojej orientacji seksualnej dzielą społeczeństwo. Są ludzie, którzy uwielbiają rożne rodzaje seksu i się z tym nie afiszują. Dzięki temu mogą dostać pracę, żyć w społeczeństwie, ponieważ nikomu się nie kojarzą jedynie z ich upodobaniami. Niektórych takie preferencje seksualnie zwyczajnie brzydzą i tak niestety będzie. W dzisiejszych (głupich) czasach takich ludzie pcha się na stanowiska tylko i wyłącznie dlatego, że są homoseksualistami, aby pokazać jaki to ja jestem tolerancyjny. Taka osoba bez wiedzy i umiejętności tylko szkodzi i zabiera miejsce pracy. 
      Jeśli jesteś homoseksualistą to zatrzymaj to nie mów o tym publicznie tak samo jak nałogowy onanista nie mówi, bo dlaczego nie mógłby mieć osobnych praw?

środa, 27 listopada 2013

Hipokryzja kobiet z dekoltami

      Po co kobieta nosi dekolt? Oczywiście po to aby skupić na sobie uwagę i wzrok płci przeciwnej. Dlaczego więc kobieta obraża się, że mężczyzna rozmawiający z kobietą z dużym dekoltem nie rozmawia z nią tylko z jej piersiami? Trochę tego nie rozumiem. Jeśli nie chodzi im, o rzeszę mężczyzn gapiących się w ich piersi to o co? Myślą, że mężczyźni uznają ja za inteligentniejsze, będą częściej z nimi rozmawiać i polubią je mimo ich paskudnego charakteru? Nie. Gdy kobieta założy dekolt i ma co pokazać to oczywiście jedyną reakcją mężczyzn będzie wpatrywanie się w ich piersi. Nic dodać, nic ująć.

Far Cry 3 - opinie i wrażenia


      W październiku w usłudze PS+ na konsolę playstation była darmowa gra Far Cry 3. Jako, iż zrobiłem wszystko co w tej grze zrobić się da postanowiłem podzielić się z wami moimi wrażeniami. Postaram się zrobić to bez spoilerów. W komentarzach możecie pytać o szczegóły.

Informacje ogólne

      Ostatnimi czasy mało której grze udaje się mną zawładnąć i sprawić, że spędzę przy niej długie godziny. A to za sprawą nużącej fabuły, gameplayu bez polotu... no powodów jest mnóstwo. Z Far Cry 3 wiązałem spore nadzieje. Zwłaszcza, że do poprzedniej części było wiele zarzutów, a wiem, ze Ubisoft bierze do serca opinię graczy. Tak oto powstał Far Cry 3. Gra sandbox z gatunku FPS z elementami RPG. Akcja dzieje się w dżungli. Zaprzyjaźniamy się z mieszkańcami, zabijamy tych, którzy nie chcą się z nami przyjaźnić - nic nowego. Dodajmy do tego jeżdżenie pojazdami naziemnymi, latanie lotniami i polowanie na zwierzęta, których jest całkiem sporo - zaczyna robić się lepiej.

Fabuła

      Dużą uwagę przyciągnął początek rozgrywki. Wciągnąłem się w niego całkowicie. Zrobiony został niesamowicie. Skrypty działały pięknie i nie da się do niczego przyczepić. Cud, miód i orzeszki. Nasz bohater jako zwykły człowiek oczywiście zachowuje się na początku normalnie zabijając pierwszych wrogów - jest przerażony. Każdy zwróci też uwagę na postać Vaas'a. Szalonego przywódcy piratów. Inne postacie również mogą zapaść w pamięć, ale nie tyczy się to "paczki" naszego bohatera. Niezwykłe zwroty akcji i bezproblemowe uśmiercanie innych bohaterów potrafią zszokować. Oskryptowanie misji głównych zasługuje na pochwałę. Nie raz szczęka nam opadnie i to nie tylko z powodu grafiki czy efektów, ale pomysłowości twórców.

Gameplay
Single player
      Jak na sandboxa przystało gracz ma zupełną dowolność w swoich działaniach. Może robić misje fabularne, poboczne, polować na zwierzęta, niszczyć wrogie posterunki, uruchamiać wierze kontrolne odkrywające mapę, grać w pokera, wykonywać wyzwania na czas i porównywać swoje wyniki z wynikami przyjaciół i wiele więcej. Jest co robić. Świat jest spory. Nie jest to co prawda Jast Cause 2 i wszędzie dojdziemy na piechotę w miarę szybko, lecz tutaj nie byłby tak duży świat potrzebny. Wręcz przeciwnie mógłby okazać się ciężarem. 
      Jak już wcześniej powiedziałem gra posiada elementy RPG. Z każdymi naszymi działaniami otrzymujemy punkty doświadczenia. Po zebraniu ich odpowiedniej ilości wskakujemy na kolejny poziom doświadczenia i możemy wybrać sobie umiejętność do rozwinięcia. Jest ich dość sporo (np. umiejętność przeładowania podczas sprintu). Nasze doświadczenie reprezentuje tatuaż na lewej ręce, który powiększa się i wzbogaca o szczegóły z każdą nabytą umiejętnością. Warto podkreślić, że w zależności od wybranej umiejętności inna część tatuażu pokryje nasze przedramię. Ponadto zbierając skóry z miejscowych zwierząt możemy ulepszać swoje sakwy i portfel, zwiększając ilość zbieranych amunicji, przedmiotów czy też pieniędzy.
      Trzeba przyznać, że gra wciąga na długie godziny.
Multiplayer
      Gra ma również do dyspozycji tryb multiplayer składający się z gier rywalizacyjnych posiadających typowe dla tego typu gier tryby oraz kooperacyjnych, w których wykorzystana została funkcja splitscreen co jest olbrzymim plusem. Gry rywalizacyjne nie wyróżniają się niczym szczególnym. Zdobywamy doświadczenie odblokowując uzbrojenie i tym podobne. Długo nie grałem w ten tryb, ponieważ nie wnosił nic nowego. Tryb kooperacyjny to trochę inna bajka. Deweloperzy przyłożyli się do tego. Stworzona została osobna linia fabularna. Oczywiście nie tak powikłana i ciekawa jak ta z "singla", ale ten zabieg cieszy. Dodatkowo - splitscreen. Niby nic niezwykłego, ale bardzo często twórcy gier zapominają, albo po prostu nie chcą dodać tego elementu. Możemy zatem usiąść z kolegą/koleżanką i pozabijać trochę piratów pałających się po egzotycznych terenach. W niektóre misje kooperacyjne są minigry polegające na dostarczeniu odpowiedniej ilości zapasów czy zabiciu jak największej ilości wrogów w określonym czasie. Ten, który to zrobi otrzymuje respekt i chęć rewanżu od drugiego gracza.

Trofea

      Mało jest gier z przyjemnymi trofeami, które "aż chce się robić". Tutaj właśnie mamy taki wyjątek. Trofea są głównie oparte na zadaniach w grze typu single player, jednakże aby zdobyć platynę należy przejść również grę w co-op'ie. Można to zrobić przez sieć, albo z kolegą/koleżanką. Nie ma tutaj nic trudnego.
Trudność - 3/10

Podsumowanie

Polecam tę grę każdemu fanowi gier FPS jak i sandboxów. Czekają was dziesiątki godzin dobrej zabawy.

Grafika - 9/10
Dźwięk - 8.5/10
Grywalność - 8.5/10

Ocena ogólna - 8.5/10


Naciągacze czają się na każdym kroku

      Sytuacja miała miejsce kilka dni temu. Idziemy do Lidl'a. W progu zaczepiło nas kilku chłopaków dając jakąś karteczkę i mówiąc:
- Niech Pan zdrapie, jeśli będzie napis "wygrana" to proszę się do nas zgłosić po nagrodę.
Niby nic niezwykłego - zdrapka, może jakaś akcja czy po prostu promocja Lidl'a, jednak moją uwagę przyciągnęły znane twarze znajdujące się na tym kawałku papieru: Grzegorz Halama, Cezary Pazura, Jerzy Kryszak i Andrzej Grabowski. Wiadomo - polska scena kabaretowa. Okazało się, że obie nasze zdrapki były zwycięskie i znajdował się na nich ten magiczny napis. Zatem po zrobieniu zakupów udaliśmy się do owych chłopaków. W międzyczasie doszliśmy do wniosku, że wszystkie zdrapki były zwycięskie, ale pomysł wzbudzenia zainteresowania godny podziwu.
      Po dotarciu do chłopaków rozdawających kupony bez zabrania ich czy nawet zerknięcia zaczęli przedstawiać nam naszą nagrodę. Okazały się nimi darmowe bilety na kabaret Andrzeja Grabowskiego. W pierwszej chwili zainteresowanie, po chwili sceptycyzm.
- Przepraszam, możemy zobaczyć jeden z biletów?
- Ależ oczywiście.
Chłopak podaje zwyczajnie wyglądający bilet. Dodatkowo zawierał informacje o wcześniejszym poczęstunku i pokazie garnków (w innych miejscach nazywanych "warsztaty kulinarne"). Łatwo było się domyślić, że to zwykłe naciąganie. Jednak ustąpiliśmy.
- Muszą Państwo podać swoje imię, nazwisko oraz numer telefonu.
Oho! Już mi coś śmierdzi.
- W jakim celu?
- Zadzwonimy do Państwa przed występem, aby potwierdzili Państwo swoje przybycie. Miejsc nie ma wiele dlatego też musimy wiedzieć, czy będą Państwo na sto procent.
Niby zrozumiałe. No cóż. Podanie takich danych chyba nie zaszkodzi, ale należało zapytać:
- Te dane nie będą udostępniane dalej w żaden sposób?
- Nie. Dostęp do nich będzie miała tylko nasza firma.
Prosiłbym o zapamiętanie tego zdania. Zatem bierzemy bilety i idziemy.
      Kilka kroków dalej domyśliliśmy się co zrobiliśmy. Zafundowaliśmy sobie po kilka telefonów dziennie z zaproszeniami na pokazy. Jeśli nie doświadczyliście nigdy takiego czegoś to jesteście szczęśliwymi ludźmi. No cóż. Wracamy, by się wypisać. Chłopacy jeszcze są.
- Dzień dobry. Okazało się niestety, że nie damy rady przybyć. Oddajemy bilety i chcielibyśmy być wykasowani z tej listy.
- Nie ma problemu.
- Prosilibyśmy, aby numer telefonu został porządnie zamazany.
Jak poprosiliśmy tak chłopak zrobił. Mało dziury nie zrobił w tej kartce. Nie dało się przeczytać ani cyferki. Podziękowaliśmy i poszliśmy. Proste.
      Jakież było moje zdziwienie gdy po kilku dniach (jeden dzień przed "występem kabaretu") dzwoni do mnie nieznany numer. Początkowo nie odebrałem (dzwonili około ósmej rano). Chciałem oddzwonić. Nigdy nie wiadomo, czy to nie coś ważnego. Nie dało się. Na moje "szczęście" próba dodzwonienia się do mnie została powtórzona. Okazało się, że dzwonią, abym potwierdził swoją wizytę na występie tego i tego kabaretu w tej i tej miejscowości. Wszystko się zgadzało.
- To chyba pomyłka - odpowiadam ze zdziwieniem.
- Czy to Pan ...?
Niesamowite, to też zostało jakoś zachowane. Sprytne bestie. Chłopaki pewnie kalkę mieli, albo coś w tym rodzaju. Czyli zatem mogłem pójść na pokaz garnków i kabaret nie mają biletów. Nieźle.
      Postanowiłem sprawdzić ten numer. Nie było to trudne. Należał do firmy telemarketingowej, którą zatrudniła firma sprzedająca garnki. Tutaj niestety nie znam się, ale zastanawiam się czy bez mojej zgody dane do firmy telemarketingowej mogą być przekazane czy nie.
      Można sobie wiele o tej firmie poczytać. Jej nazwa to ECO-VITAL. Jeśli jednak chodzi o pracę w tej firmie to polecam każdemu człowiekowi bez sumienia. Zarobki są podobno naprawdę niezłe.
      Bądźcie sceptyczni, gdy ktoś proponuje wam coś "za darmo". Zawsze wszystko sprawdzajcie. Nie ufajcie zwłaszcza miłym i nachalnym. Inaczej skończy się na kupnie garnków za 14 000 zł, które zostały kupione w kraju za zachodnią granicą za 10 razy mniej.




poniedziałek, 25 listopada 2013

Powitanie

Witajcie.

Długo się powstrzymywałem przed założeniem tutaj bloga, ale jednak postanowiłem spróbować. Wszelkie sprawy, które mogą być ciekawe (nie tylko dot. sytuacji, które bezpośrednio mi się przytrafiają) jak i tematy związane z moim hobby będą tutaj nierzadko poruszane. Jeśli chcesz się dowiedzieć kim jestem to:


- jestem studentem pierwszego roku drugiego stopnia (pot. "czwartego roku") dziennych studiów na kierunku Informatyka i Ekonometria
- zdarza mi się popełniać błędy w pisowni, lecz najczęściej są to błędy logiczne, a nie ortograficzne
- lubię grać zarówno w gry komputerowe, konsolowe jak i na gitarze (jestem absolwentem szkoły muzycznej)
- wiele utworów i ich fragmentów mam już skomponowanych, ich ilość wciąż rośnie
- będąc młodszym grałem sporo w szachy i udało mi się w tej dziedzinie wiele osiągnąć. Jednakże zaprzestałem tego typu rozrywki. Stwierdziłem, że nie chcę swego życia na nie poświęcać (powoli do tego zmierzałem)
- lubię rozmawiać na trudne tematy i nierzadko mam kontrowersyjne poglądy na różne tematy
- częściowo interesuje się polityką, ale nie skupiam się zbytnio na wydarzeniach bieżących. Po prostu czytam dość dokładnie programy partii i skupiam się na polityce i ulepszaniu państwa, a nie na skandalach i "głupocie" polityków
- interesuje się kulturą japońską i japońskimi kreskówkami (anime). Mam też całkiem pokaźną kolekcję mang (japońskie komiksy)
- czasami zdarzało się mi coś narysować, ale były to jedynie postacie z anime. Nawet mi wychodziło, ale przestałem, są inne rzeczy do tworzenia.
- większość czasu zajmuje mi nauka i siedzenie przed komputerem. Nie jestem typem imprezowicza.
- nie palę
- jestem abstynentem

W sumie już powinniście wiedzieć czy będziecie chcieli tego bloga w przyszłości czytać czy też nie. Postaram się aby było ciekawie i na wysokim poziomie.