środa, 27 listopada 2013

Naciągacze czają się na każdym kroku

      Sytuacja miała miejsce kilka dni temu. Idziemy do Lidl'a. W progu zaczepiło nas kilku chłopaków dając jakąś karteczkę i mówiąc:
- Niech Pan zdrapie, jeśli będzie napis "wygrana" to proszę się do nas zgłosić po nagrodę.
Niby nic niezwykłego - zdrapka, może jakaś akcja czy po prostu promocja Lidl'a, jednak moją uwagę przyciągnęły znane twarze znajdujące się na tym kawałku papieru: Grzegorz Halama, Cezary Pazura, Jerzy Kryszak i Andrzej Grabowski. Wiadomo - polska scena kabaretowa. Okazało się, że obie nasze zdrapki były zwycięskie i znajdował się na nich ten magiczny napis. Zatem po zrobieniu zakupów udaliśmy się do owych chłopaków. W międzyczasie doszliśmy do wniosku, że wszystkie zdrapki były zwycięskie, ale pomysł wzbudzenia zainteresowania godny podziwu.
      Po dotarciu do chłopaków rozdawających kupony bez zabrania ich czy nawet zerknięcia zaczęli przedstawiać nam naszą nagrodę. Okazały się nimi darmowe bilety na kabaret Andrzeja Grabowskiego. W pierwszej chwili zainteresowanie, po chwili sceptycyzm.
- Przepraszam, możemy zobaczyć jeden z biletów?
- Ależ oczywiście.
Chłopak podaje zwyczajnie wyglądający bilet. Dodatkowo zawierał informacje o wcześniejszym poczęstunku i pokazie garnków (w innych miejscach nazywanych "warsztaty kulinarne"). Łatwo było się domyślić, że to zwykłe naciąganie. Jednak ustąpiliśmy.
- Muszą Państwo podać swoje imię, nazwisko oraz numer telefonu.
Oho! Już mi coś śmierdzi.
- W jakim celu?
- Zadzwonimy do Państwa przed występem, aby potwierdzili Państwo swoje przybycie. Miejsc nie ma wiele dlatego też musimy wiedzieć, czy będą Państwo na sto procent.
Niby zrozumiałe. No cóż. Podanie takich danych chyba nie zaszkodzi, ale należało zapytać:
- Te dane nie będą udostępniane dalej w żaden sposób?
- Nie. Dostęp do nich będzie miała tylko nasza firma.
Prosiłbym o zapamiętanie tego zdania. Zatem bierzemy bilety i idziemy.
      Kilka kroków dalej domyśliliśmy się co zrobiliśmy. Zafundowaliśmy sobie po kilka telefonów dziennie z zaproszeniami na pokazy. Jeśli nie doświadczyliście nigdy takiego czegoś to jesteście szczęśliwymi ludźmi. No cóż. Wracamy, by się wypisać. Chłopacy jeszcze są.
- Dzień dobry. Okazało się niestety, że nie damy rady przybyć. Oddajemy bilety i chcielibyśmy być wykasowani z tej listy.
- Nie ma problemu.
- Prosilibyśmy, aby numer telefonu został porządnie zamazany.
Jak poprosiliśmy tak chłopak zrobił. Mało dziury nie zrobił w tej kartce. Nie dało się przeczytać ani cyferki. Podziękowaliśmy i poszliśmy. Proste.
      Jakież było moje zdziwienie gdy po kilku dniach (jeden dzień przed "występem kabaretu") dzwoni do mnie nieznany numer. Początkowo nie odebrałem (dzwonili około ósmej rano). Chciałem oddzwonić. Nigdy nie wiadomo, czy to nie coś ważnego. Nie dało się. Na moje "szczęście" próba dodzwonienia się do mnie została powtórzona. Okazało się, że dzwonią, abym potwierdził swoją wizytę na występie tego i tego kabaretu w tej i tej miejscowości. Wszystko się zgadzało.
- To chyba pomyłka - odpowiadam ze zdziwieniem.
- Czy to Pan ...?
Niesamowite, to też zostało jakoś zachowane. Sprytne bestie. Chłopaki pewnie kalkę mieli, albo coś w tym rodzaju. Czyli zatem mogłem pójść na pokaz garnków i kabaret nie mają biletów. Nieźle.
      Postanowiłem sprawdzić ten numer. Nie było to trudne. Należał do firmy telemarketingowej, którą zatrudniła firma sprzedająca garnki. Tutaj niestety nie znam się, ale zastanawiam się czy bez mojej zgody dane do firmy telemarketingowej mogą być przekazane czy nie.
      Można sobie wiele o tej firmie poczytać. Jej nazwa to ECO-VITAL. Jeśli jednak chodzi o pracę w tej firmie to polecam każdemu człowiekowi bez sumienia. Zarobki są podobno naprawdę niezłe.
      Bądźcie sceptyczni, gdy ktoś proponuje wam coś "za darmo". Zawsze wszystko sprawdzajcie. Nie ufajcie zwłaszcza miłym i nachalnym. Inaczej skończy się na kupnie garnków za 14 000 zł, które zostały kupione w kraju za zachodnią granicą za 10 razy mniej.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz